czwartek, 9 stycznia 2014
Informacja
Znalazłam pierwszą ochotniczkę na staż cieszę się :) Ma na imię Roksana i będzie się podpisywać Swaggy, przyjmuję ją na miesiąc i jak się sprawdzi dobrze to pozostanie na tym blogu, poszukuję jeszcze jednej kandydatki na staż również na miesiąc pod koniec wybiorę kto lepiej się sprawuję na tym blogu:) Wyłączyłam weryfikacje obrazkową :) Kontakt na oficjalnym dzisiaj założonym asku naszej strony możecie tam pytać także o kolejne rozdziały^^ Więc życzę jak na razie powodzenia Roksanie jej rozdział pojawi się po moim, tak piszę już nn:)
niedziela, 5 stycznia 2014
Rozdział 17
Lily's POV
Wybiegłam z budynku i skierowałam się w stronę lasu. Otaczał on ten wielki pałac, szłam wciąż szlochając. Idąc łamałam małe gałązki, co powodowało straszny hałas, zauważyłam w końcu mały pieniek i usiadłam na nim. Zaczęłam się zastanawiać jak w tak krótkim czasie Justin mnie zmienił, mój cały tryb życia, znając siebie siedziałabym w domu i się uczyła albo oglądała jakąś komedie romantyczną. Wcześniej rzadko się gdziekolwiek ruszałam , to Nina Justin i chłopaki mnie zmienili. Wiem jedno że na pewno na jakiś czas chcę wrócić do swojego domu i odpocząć od wszystkiego. Rozejrzałam się wokół cholercia gdzie ja jestem . Jace. Jace proszę Cię zjaw się przy mnie. Otworzyłam oczy a blondyn stał koło mnie:
- Witaj shwaty, aż tu Cię powiało?
- Tak, troszkę zbytnio nie wiem gdzie jestem wrócimy na pałac bo mi zimno?- zachował się ja dżentelmen zdjął swoją kurtkę i nałożył ją na mnie.
- Strasznie dziękuję, jest jeszcze ona?
- Jeśli chodzi Ci o Carmen to nie ma jej, wyszła mniej więcej minute po Tobie.
- Aha no okej.
- Justin mnie poprosił żebym Cię odnalazł nie było to łatwe bo myślałaś o czymś?
- No tak myślałam, czekaj co Justin Cię o to poprosił?
- Tak, coś mi się wydaję że mu na Tobie zależy Lil- w tym momencie byłam czerwona jak burak.
- Głupoty gadasz.
- Mówię poważnie a tak ogólnie to patrz nie siedziałby teraz pod drzwiami- rzeczywiście tam był szybko jakoś dotarliśmy na miejsce.
- Jace zostawisz nas samych- odezwał się niespodziewanie szatyn.
- Nie ma sprawy- blondyn wszedł do środka a ja usiadłam na schodach obok Justina.
- Słuchaj Lily przepraszam za Carmen napisała mi że musi ze mną pilnie porozmawiać i nie wiedziałem, że przyjdzie akurat w tym momencie, cholera Lil ty nadal jesteś w samym biustonoszu chodź tutaj- wskazał na swoje kolana, zrobiłam co kazał.
- Wiesz jak się poczułam gdy ją zobaczyłam?
- Tak wiem przepraszam za to nie chciałem Cię zranić.
- Justin ja na razie chcę z powrotem do mojego domu.
- Dobrze ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Zamieszkam tam razem z Tobą.
- No dobra.
Weszliśmy do środka poszłam do pokoju Justina po koszulkę założyłam ją na siebie i poszłam oddać kurtkę mojemu stróżowi. Poszłam do pokoju po swoją walizkę, Justin powiadomił wszystkich że powracamy do jej domu. Wyściskałam wszystkich i poszliśmy do auta Justina, chłopak otworzył mi drzwi, weszłam do pojazdu po chwili on siedział już za kierownicą odpalił go i ruszyliśmy. Dojechaliśmy do celu wokoło 20 minut. Weszłam do zdemolowanego domu i walnęłam walizkę w kąt, zaczęłam wszystko ogarniać, oczywiście Justin mi pomógł. Szybko nam to zeszło, ale była już 21:00 wyciągnęłam mleko z lodówki i płatki z szafki oraz 2 miski i 2 łyżeczki. Nie pytałam Justina o to czy będzie to jadł czy nie ale zadecydowałam sama za niego. Wsypałam płatki i zalałam je mlekiem, podsunęłam ją chłopakowi a on zaczął spożywać kolację. Po zjedzeniu dania sprzątnęłam wszystko i wybrałam się na górę zaszłam do garderoby wyjęłam pidżamę i poszłam pod prysznic. Orzeźwiona wyszłam, Justin siedział na moim łóżku:
- Idź weź prysznic, ręczniki w dolnej półce.
- Nie ma sprawy shwaty.
Położyłam się na łóżku i wzięłam komórkę do ręki przejrzałam tt i odłożyłam komórkę. Po chwili wyszedł Justin w samych bokserkach momentalnie zakryłam oczy:
- Czy mógłbyś ubrać spodenki?
- No dobrze.- zachichotał. Gdy już to zrobił położył się koło mnie.
- Jutro szkoła ugh.
- Yep, mi też się to nie podoba, ale nie możemy opuszczać dni shwaty.
-Justin?
- Słucham?
- Mogę się wtulić?
- No pewnie- znów zachichotał, wtuliłam się w jego klatkę piersiową, po chwili usnęłam.
Justin's POV
Leżałem z nią na jednym łóżku była tak słodko we mnie wtulona, ta dziewczyna porządnie mi zawróciła w głowie, przez te 350 lat spotkałem niewiele dziewczyn no i na końcu była Carmen, a teraz jest ona. Jest wszystkim czego pragnę w życiu, boję się jednego tylko momentu gdy będę musiał ją przemienić. To jest trudne ale ja chcę to zrobić nikomu innemu nie pozwolę. Zasnąłem po moich namysłach. Rano obudził nas budzik Lil marudziła żeby się zamknął przez co się zaśmiałem. Niechętnie wstała i ruszyła do garderoby a potem do łazienki ja zarzuciłem na siebie spodnie koszulkę na ramkach oraz skórę i byłem gotowy.
Lily's POV
Obudził mnie ten cholerny budzik, weszłam zdecydowałam się na to i poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, osuszyłam ciało włosy związałam w niechlujnego koka i przewiązałam je chustą. Wyszłam z łazienki, Justin na pewno był już na dole, zeszłam i skierowałam się do kuchni, zlustrowałam chłopaka wyglądał nieźle:
- Ładnie wyglądasz Lil- cholerne rumienie się.
- Dziękuje Ty też nieźle.
Wyciągnęłam z lodówki pomidor, ogórka i sałatę pokroiłam i ułożyłam na jednym talerzu, to samo zrobiłam z chlebem i na talerzyk nałożyłam masło, podałam nóż chłopakowi i widelec, zaparzyłam też herbaty.:
- Justin chce abyś wiedział, że jestem Ci strasznie wdzięczna za wszystko ale....
---------------------------------------------------------------------------------------
Pojawił się rozdział 17, przepraszam że tak długo musieliście czekać, ale to z powodu że zostałam tutaj sama, nie mam nic za złe byłym autorkom bo były naprawdę świetne, a teraz pytanie do was mam dalej prowadzić tego bloga jak tak to kom. i zobaczę czy to ma sens lovciam was PepsiHD <3
P.S jak będzie duża liczba komentarzy dodam nn w tym tygodniu<3 no i szczegół że pisałam dla was rozdiał do 3:00 nad ranem xd Stworzyłam z boku ankietę jak nie chcecie komentować.
Wybiegłam z budynku i skierowałam się w stronę lasu. Otaczał on ten wielki pałac, szłam wciąż szlochając. Idąc łamałam małe gałązki, co powodowało straszny hałas, zauważyłam w końcu mały pieniek i usiadłam na nim. Zaczęłam się zastanawiać jak w tak krótkim czasie Justin mnie zmienił, mój cały tryb życia, znając siebie siedziałabym w domu i się uczyła albo oglądała jakąś komedie romantyczną. Wcześniej rzadko się gdziekolwiek ruszałam , to Nina Justin i chłopaki mnie zmienili. Wiem jedno że na pewno na jakiś czas chcę wrócić do swojego domu i odpocząć od wszystkiego. Rozejrzałam się wokół cholercia gdzie ja jestem . Jace. Jace proszę Cię zjaw się przy mnie. Otworzyłam oczy a blondyn stał koło mnie:
- Witaj shwaty, aż tu Cię powiało?
- Tak, troszkę zbytnio nie wiem gdzie jestem wrócimy na pałac bo mi zimno?- zachował się ja dżentelmen zdjął swoją kurtkę i nałożył ją na mnie.
- Strasznie dziękuję, jest jeszcze ona?
- Jeśli chodzi Ci o Carmen to nie ma jej, wyszła mniej więcej minute po Tobie.
- Aha no okej.
- Justin mnie poprosił żebym Cię odnalazł nie było to łatwe bo myślałaś o czymś?
- No tak myślałam, czekaj co Justin Cię o to poprosił?
- Tak, coś mi się wydaję że mu na Tobie zależy Lil- w tym momencie byłam czerwona jak burak.
- Głupoty gadasz.
- Mówię poważnie a tak ogólnie to patrz nie siedziałby teraz pod drzwiami- rzeczywiście tam był szybko jakoś dotarliśmy na miejsce.
- Jace zostawisz nas samych- odezwał się niespodziewanie szatyn.
- Nie ma sprawy- blondyn wszedł do środka a ja usiadłam na schodach obok Justina.
- Słuchaj Lily przepraszam za Carmen napisała mi że musi ze mną pilnie porozmawiać i nie wiedziałem, że przyjdzie akurat w tym momencie, cholera Lil ty nadal jesteś w samym biustonoszu chodź tutaj- wskazał na swoje kolana, zrobiłam co kazał.
- Wiesz jak się poczułam gdy ją zobaczyłam?
- Tak wiem przepraszam za to nie chciałem Cię zranić.
- Justin ja na razie chcę z powrotem do mojego domu.
- Dobrze ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Zamieszkam tam razem z Tobą.
- No dobra.
Weszliśmy do środka poszłam do pokoju Justina po koszulkę założyłam ją na siebie i poszłam oddać kurtkę mojemu stróżowi. Poszłam do pokoju po swoją walizkę, Justin powiadomił wszystkich że powracamy do jej domu. Wyściskałam wszystkich i poszliśmy do auta Justina, chłopak otworzył mi drzwi, weszłam do pojazdu po chwili on siedział już za kierownicą odpalił go i ruszyliśmy. Dojechaliśmy do celu wokoło 20 minut. Weszłam do zdemolowanego domu i walnęłam walizkę w kąt, zaczęłam wszystko ogarniać, oczywiście Justin mi pomógł. Szybko nam to zeszło, ale była już 21:00 wyciągnęłam mleko z lodówki i płatki z szafki oraz 2 miski i 2 łyżeczki. Nie pytałam Justina o to czy będzie to jadł czy nie ale zadecydowałam sama za niego. Wsypałam płatki i zalałam je mlekiem, podsunęłam ją chłopakowi a on zaczął spożywać kolację. Po zjedzeniu dania sprzątnęłam wszystko i wybrałam się na górę zaszłam do garderoby wyjęłam pidżamę i poszłam pod prysznic. Orzeźwiona wyszłam, Justin siedział na moim łóżku:
- Idź weź prysznic, ręczniki w dolnej półce.
- Nie ma sprawy shwaty.
Położyłam się na łóżku i wzięłam komórkę do ręki przejrzałam tt i odłożyłam komórkę. Po chwili wyszedł Justin w samych bokserkach momentalnie zakryłam oczy:
- Czy mógłbyś ubrać spodenki?
- No dobrze.- zachichotał. Gdy już to zrobił położył się koło mnie.
- Jutro szkoła ugh.
- Yep, mi też się to nie podoba, ale nie możemy opuszczać dni shwaty.
-Justin?
- Słucham?
- Mogę się wtulić?
- No pewnie- znów zachichotał, wtuliłam się w jego klatkę piersiową, po chwili usnęłam.
Justin's POV
Leżałem z nią na jednym łóżku była tak słodko we mnie wtulona, ta dziewczyna porządnie mi zawróciła w głowie, przez te 350 lat spotkałem niewiele dziewczyn no i na końcu była Carmen, a teraz jest ona. Jest wszystkim czego pragnę w życiu, boję się jednego tylko momentu gdy będę musiał ją przemienić. To jest trudne ale ja chcę to zrobić nikomu innemu nie pozwolę. Zasnąłem po moich namysłach. Rano obudził nas budzik Lil marudziła żeby się zamknął przez co się zaśmiałem. Niechętnie wstała i ruszyła do garderoby a potem do łazienki ja zarzuciłem na siebie spodnie koszulkę na ramkach oraz skórę i byłem gotowy.
Lily's POV
Obudził mnie ten cholerny budzik, weszłam zdecydowałam się na to i poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, osuszyłam ciało włosy związałam w niechlujnego koka i przewiązałam je chustą. Wyszłam z łazienki, Justin na pewno był już na dole, zeszłam i skierowałam się do kuchni, zlustrowałam chłopaka wyglądał nieźle:
- Ładnie wyglądasz Lil- cholerne rumienie się.
- Dziękuje Ty też nieźle.
Wyciągnęłam z lodówki pomidor, ogórka i sałatę pokroiłam i ułożyłam na jednym talerzu, to samo zrobiłam z chlebem i na talerzyk nałożyłam masło, podałam nóż chłopakowi i widelec, zaparzyłam też herbaty.:
- Justin chce abyś wiedział, że jestem Ci strasznie wdzięczna za wszystko ale....
---------------------------------------------------------------------------------------
Pojawił się rozdział 17, przepraszam że tak długo musieliście czekać, ale to z powodu że zostałam tutaj sama, nie mam nic za złe byłym autorkom bo były naprawdę świetne, a teraz pytanie do was mam dalej prowadzić tego bloga jak tak to kom. i zobaczę czy to ma sens lovciam was PepsiHD <3
P.S jak będzie duża liczba komentarzy dodam nn w tym tygodniu<3 no i szczegół że pisałam dla was rozdiał do 3:00 nad ranem xd Stworzyłam z boku ankietę jak nie chcecie komentować.
Odchodzę...
Brak mi siły już. Wiem założyłam te opowiadanie , ale tak to już jest. Nie mam już weny jak dawniej. Jeszcze do tego nikt nie komentuje. To w ogóle mi się nie chce już pisać(rozdziałów). Tak więc oddaję bloga Gosi.(oczywiście jeżeli ona będzie chciała etc.) A co z Wikciar'ą? Wkurza mnie to ,że nie dodaje rozdziałów. Możliwe ,że też tutaj nie zagląda. Rozumiem ,że jest szkoła. No ale proszę was ,żeby przez dwa miesiące nie dodać rozdziału. Przyjęłam ją , a ona krótko mówiąc na to miała i tak wyjebane. Tak więc usunęłam ją z bloga. Cóż Kelsey odeszła z pewnych powodów (między innymi brak weny-do tego bloga) No i tylko pozostała tu Gosia. To już jej sprawa co zrobi z nim. Także o to w tej chwili was zostawiam w rękach PepsiHD. Żegnam.
W razie czego tutaj można mnie znaleźć -
środa, 25 grudnia 2013
Informacja
Witam was serdecznie przede wszystkim chciałbym wszystkim naszym czytelnikom życzyć Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! Zaciekawieni jesteście kiedy będzie next rozdział? Otóż pojawi się po świętach, bo nasza stażystka teraz nie ma jak go dodać. Po tym jej rozdziale będzie werdykt czy zostaje czy nie:) Z poważaniem PepsiHD:)
czwartek, 12 grudnia 2013
Rozdział 16
Lily's POV
Jace oprowadzał mnie po tym wielkim pałacu, lecz panowała nie zręczna cisza, którą on przerwał:- Lily, Justin Cię lubi wiesz?- co? Czy łowcy mają też różne dary?
- Skąd wiesz?- moją twarz zalały rumieńce- Znaczy się um... Naprawdę tak sądzisz?-
- To widać shwaty- ponowna fala rumieńców. On mnie zwodzi pierw mówi, że Justin mnie lubi a potem mówi komplementy ughh...- Jesteś tam Lils?- od razu przebudziłam się z zamyśleń-
- Tak jestem zamyśliłam się trochę.- posłałam mu ciepły uśmiech- Wiesz jakbyś kogoś mi przypominał- widziałam jego twarz nie raz w dzieciństwie, była mi strasznie znajoma.-
- Lily wiem o Tobie dosłownie wszystko jestem Twoim aniołem i obserwuję Cię nie zawsze mnie widziałaś ale czasami pozwalałem Tobie abyś mnie zobaczyła, pamiętaj że zawsze byłem przy Tobie i nie pozwalałem Cię skrzywdzić.- czy on właśnie mi powiedział że jest moim aniołem?! Doznałam szoku, teraz sobie uświadomiłam skąd miałam te moje ``szczeniackie szczęście``( moja mama zawsze to mówiła gdy byłam młodsza).-
- Jace, to miłe dziękuję. Nie wierzyłam kiedyś, że takie coś jest w ogóle istnieje, teraz mam pewność, że nic mi nie będzie- przytuliłam chłopaka co go zaskoczyło ale odwzajemnił uścisk, nagle do korytarza wszedł Justin, co spowodowało że odsunęłam się od blondyna. Szatyn walnął pięścią w szafę, która koło niego stał przez co ona się rozwaliła.- Jace ja już pójdę, muszę pogadać z Justinem.-
- No dobrze wiedz że mam dar taki że jak w myślach poprosisz abym się zjawił, po chwili będę obok Ciebie.-
-Dobrze dziękuję za oprowadzenie częściowe- posłałam mu ciepły uśmiech i skierowałam się do pokoju Justina. Wyminęłam rozwaloną szafę, szłam tym długim korytarzem aż w końcu stanęłam przed drzwiami do naszej sypialni( tak jesteśmy już tu kilka dni ,chodzimy do szkoły regularnie, dzielę sypialnię z Justinem bo sama nie chciałam, za bardzo się bałam) weszłam do pokoju i zobaczyłam Justina leżącego na łóżku podniósł tylko głowę lekko do góry po chwili przewrócił się na obok unikając patrzenia na mnie. Ughh podeszłam powoli do łóżka i położyłam się tak że wtuliłam się w jego plecy, był strasznie spięty ale może raczej zdenerwowany, jednak po chwili pod wpływem mojego dotyku rozluźnił się, długo nie musiałam czekać aż się do mnie odwróci, i wtedy zobaczyłam jego przekrwione oczy od płaczu:
- Justin czemu Ty płakałeś?- nie uzyskałam odpowiedzi lecz szatyn położył swoją głowę na moją szyję wsuwając rękę w moje włosy zaczął się nimi bawić. Po dłuższej ciszy odezwał się swoim ochrypłym głosem-
- Ja Cię nie chcę stracić- zamurowało mnie, nie sądziłam że on kiedykolwiek to powie-
- I nie stracisz nigdzie się nie wybieram-
-Nie w tym sensie Lils-
- A w jakim?-
- No bo wiesz ja Cię lubię. Ale nie tak zwyczajnie ja Cię bardzo lubię.- doznałam niezłego szoku albo mi się zdaję albo Justin Bieber wyznaję mi miłość-
-Nie wydaję Ci się, tak jest chcę abyś wiedziała że Cię kocham, sposób jak się poruszasz, albo gdy jesteś zdenerwowana, to jak Ciepło się uśmiechasz i Twoje spojrzenie. Wiesz jak wybrnąć z trudnych sytuacji nie zawsze, bo czasami to ja Cię ratuję. Tak ja Justin Bieber zakochałem się w Tobie- kurcze te ich dary ughh ale ja nie wierzę on mi wyznał miłość poczułam jego śmieszek w mojej szyi ale nie jestem pewna czy to aby nie za wcześnie na związek? Tak Justin jest idealnym chłopakiem dla mnie ale nie wiem czy dałabym na początku z tym wszystkim rade jedno wiem na pewno muszę to najpierw dobrze przemyśleć-
- Masz dużo czasu na odpowiedź, wiedz że do niczego Cię nie zmuszam- pod wpływem emocji jakie we mnie grały podniosłam twarz szatyna i pocałowałam go w jego soczyste usta. Bez zastanowienia odwzajemnił pocałunek. Po chwili górował już nade mną jego ręce były po obu stronach mojej głowy, polizał moją dolną wargę prosząc o dostęp do środka, pozwoliłam mu na co nasz języki grały w wspólnym rytmie owinęłam ręce wokół jego szyi mierzwiąc jego końcówki gdy pociągnęłam je usłyszałam jak cicho jęknął. Chłopak podniósł mnie tak że siedziałam na nim okrakiem a teraz on leżał schyliłam się do jego szyi zaczęłam składać delikatne pocałunki, postanowiłam pozostawić malinkę na jego szyi aż w końcu znalazłam jego słaby punkt i zaczęłam go ssać, gdy nie zobaczyłam malinki troszkę się przeraziłam ale zaraz przecież on jest wampirem, to jak mogłam zrobić malinkę na nim huh? Justin w rewanżu umieścił swoje dłonie na moich pośladkach i je ścisnął na co wydałam głośny jęk. Pomiędzy nami kartka już by się nawet nie zmieściła. Czułam że robi mi się coraz bardziej gorąco. Gdy Justin ściągał mi bluzkę gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Czemu akurat teraz ktoś nam musiał przeszkodzić? Zeszłam z chłopaka poprawiłam się i podeszłam do drzwi, otworzyłam je a w progu stała Carmen, co ona tu robiła?-
- Carmen co Ty tu robisz?-
- Justin mnie zaprosił nie wspominał Ci nic?- no to więc tak jak ja się do kogoś przytulę to on ma do mnie wąty i jeszcze sprasza sobie jakieś dziewczyny a ja myślałam głupia że mu na prawdę na mnie zależy, obróciłam się do niego ostatni raz pomijając fakt, że miałam zaszklone oczy. Wyminęłam Carmen i wyszłam z pokoju. Trzasnęłam drzwiami z brakiem wyrzutów i po chwili wypowiedziałam w myślach takie słowa,, Jace potrzebuję Cię, proszę zjaw się", poczułam silne ręce które mnie owijają wtuliłam się w klatkę piersiową dobrze już znanego mi blondyna. Fala moich łez nie zamierzała ustać.
- J-Jace zabie-erz mni-ie stą-ąd. - wyjąkałam w płaczu chłopak zaczął mnie kierować w stronę jak mi się zdaję jego pokoju.
Justin's POV
Całowałem się z Lils i już ściągałem jej koszulkę gdy nagle ktoś zapukał. No kurwa czemu teraz? Dziewczyna zeszła ze mnie i skierowała się ku drzwi. Otworzyła a w drzwiach była Carmen. Zapomniałem że miałem dzisiaj z nią pogadać mówiła coś o Alexie przez telefon. Zobaczyłem łzy w oczach Lily co mnie zabolało, szybko ,,przeleciałem'' po jej myślach no nie ona tak nie miała tego zinterpretować. Gdy trzasnęła drzwiami zorientowałem się że nie ma jej już w pokoju, cholera. :- Przeszkodziłam w czymś?- wyrwała mnie z myśli Carmen-
- Tak jakby- powiedziałem cicho warcząc.
- Ja tu w innej sprawie więc no ten Justin, Alex i jego kumple coś kombinują przeciwko Tobie pilnuj młodej.
- Znaczy co kombinują? -
- Nie wiem, podsłuchałam tylko część rozmowy , do końca nie jestem przemieniona*, nie wszystko mi wychodzi. Wiem że ona jest w niebezpieczeństwie.-
- Czekaj ale zaraz jak to nie jesteś jeszcze do końca nie przemieniona? Myślałem, że.. -
- Też tak myślałam ale nie, po naszym zerwaniu gdy weszłam do gangu, wszystko zaczęło mi się komplikować. Nowe zasady nie są łatwe. Z resztą nie ważne muszę już iść.- powiedziała przyglądając mi się.
- Trzymaj się Carmen- posłałem jej ciepły uśmiech, czy jakaś cząstka mnie nie chce żeby wyszła? No tak , kochałem ją. Lecz czasu nie da się cofnąć a ja nic nie zmienię. - Żegnaj Justin, a no i uważaj na to ślicznotkę szczęścia życzę. - uśmiechnęła się tak jak robiła to jak byliśmy parą-
- Carmen ty Też na siebie uważaj dobrze?- powiedziałem z troską.
- Dam rade pa- pomachała dłonią i wyszła z mojego pokoju. Dawno jej takiej nie widziałem, radosnej, cieszyła się z tego że ułożyłem sobie życie, ach te moje zdolności ale zaraz gdzie jest Lily? Wyszedłem z pokoju i skierowałem się na korytarz i próbowałem wyczytać jej myśli nie mogłem, zaraz już wiem czemu, Jace, tylko anioły blokują nasze zdolności. Szedłem wściekły w stronę jego pokoju, dotarłem do celu i zaczęłam walić w drzwi. Po chwili otworzył mi blondyn, zauważyłem Lily leżąc w łóżko, ona nadal szlochała. -
- Czego tu chcesz Justin?-
- Nie widać przyszedłem po moją dziewczynę. -
- Nie Twoją.- usłyszałem jej cichy głos, kurwa do czego ja doprowadziłem. -
- No właśnie skoro nie Twoją, to czego tu jeszcze szukasz? - Jace mnie odepchnął po chwili dziewczyna stanęła koło nas -
- Oboje jesteście siebie warci. - wyszła z pokoju i zeszła na dół. Doprowadziłem ją do takiego stanu jak ja mogłem. Spojrzałem na Jaca-
- Znajdź ją i pociesz. Daj mi znać jak będzie już nią dobrze- Jace był jej aniołem stróżem i to on ją potrafił pocieszyć ją szybciej ode mnie, mam nadzieje że kiedyś też tak będę potrafił. Kocham ją i nie chcę ją stracić.
---------------------------------------------------
Czekaliście długo wiem, przepraszam no ale miałam testy próbne jutro już ostatnie piszę. Nie wiem czy wam się podoba rozdział, trochę dużo się działo. A no i kocham was za liczbę wyświetleń no i komentarzy;* Z poważaniem PepsiHD czytasz= komentujesz<3 a ano i chciałabym dodać że Natalia strasznie was przeprasza że nie mogła dodać rozdziału ale miała wypadek, więc ją wyręczyłam:)
niedziela, 8 grudnia 2013
DRUGIE OPOWIADANIE
Od wczoraj zaczynam kolejne opowiadanie o Justin'ie. Jednak to nie jest już z Lily. Tylko Barbar'ą Palvin (ona ma inne imie i nazwisko w nim)Także kto by chciał na nie zajrzeć zapraszam. ;) Komentarze pozytywne jak i negatywne są tam mile widziane. :)
Lilly♥
wtorek, 3 grudnia 2013
Rozdział 15
Przez całą noc nie mogłam zasnąć.. Nie z powodu tego,że zdemolowano mi dolną część domu. Lecz z tego co powiedział mi Justin. Po zejściu na dół.
-Tak jak myślałem - mruknął niedbale.
-Co?- zapytałam zdziwiona.
-Siadaj...- wskazał na jedyne krzesło , które było w dość dobrym stanie. Usiadłam. Po długiej chwili milczenia zaczął. - Gdy teraz wiesz czym jestem i Harry .... - wymieniał wszystkich z naszego"grona". - To musisz wiedzieć,że obowiąz....- przerwałam mu.
-Wiem ,że obowiązuje mnie nie wydanie was. Nie jestem przecież aż tak głupia,żeby mi to tłumaczyć. - warknęłam niespokojnie.
-To też ,ale teraz musisz trzymać się z nami. Bo teraz jesteś ich celem. - powiedział spokojnym tonem o dziwo. -Grozi Ci niebezpieczeństwo. Wiedzą ,że jesteś śmiertelniczką - dodał mądrze.
- Ich?- zapytałam cicho. Zmieszana tą całą sytuacją.
-Na razie więcej nie mogę Ci powiedzieć. Bo zanim to zrobię muszę usłyszeć od wszystkich zgodę- powiedział poważnym i łagodnym tonem.
-Ok- mruknęłam szybko. Po czym poszłam na górę. Nie zwracając najmniejszej uwagi czy szedł za mną.
Bałam się ,że ktoś mnie skrzywdzi, ale z jednej strony wiedziałam,że Justin do tego nie dopuści. Tak jak każdy w sumie. Po moim 5-io godzinnym rozmyślaniu, odwróciłam w końcu swój wzrok od okna. Po czym skierowałam się cicho do mojej garderoby inaczej - szafy. Wyjęłam stamtąd sportowy komplet bielizny*, łososiowe rurki i biało-czarną boxerke w paski oraz granatowo- dżinsową kurtkę z ćwiekami na łokciach. Z wszystkim poszłam do łazienki. Wzięłam krótki ,ale za to orzeźwiający prysznic. Po porannej rutynie ubrałam się w przygotowany przeze mnie strój. Lekko zaczesałam swoje wilgotne włosy. Pomalowałam rzęsy maskarą* ,a następnie nałożyłam zielony cień na powieki. Różowym pudrem natomiast posypałam swoje poliki. Uśmiechnęłam się z końcowego efektu i wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Spakowałam wszystkie potrzebne mi książki do torby oraz telefon ,gumy, puder i inne pierdoły. Zeszłam na dół do kuchni. Wtedy mi się przypomniało,że wczoraj było tutaj koszmarnie, a dziś? Wszystko lśniło. Powinnam podziękować Justin'owi bo to na pewno jego zasługa. Lecz go nie było, jak on mógł mnie po tym wszystkim zostawić. Westchnęłam i sięgnęłam po jabłko. Nie mam zamiaru jeść dużo bo i tak napcham się na stołówce. Chodź i tak nie powinnam. Ponownie westchnęłam nakładając moje czarne jak smoła trzewiki. Wychodząc z domu upewniłam się czy wszystko jest zamknięte. Tak było. Przeczesałam ręką swoje włosy , po czym wsiadłam to swojego samochodu. Jadąc do szkoły nuciłam sobie jedną z moich ulubionych piosenek Pink.
Justin's POV
-Tak jak myślałem - mruknął niedbale.
-Co?- zapytałam zdziwiona.
-Siadaj...- wskazał na jedyne krzesło , które było w dość dobrym stanie. Usiadłam. Po długiej chwili milczenia zaczął. - Gdy teraz wiesz czym jestem i Harry .... - wymieniał wszystkich z naszego"grona". - To musisz wiedzieć,że obowiąz....- przerwałam mu.
-Wiem ,że obowiązuje mnie nie wydanie was. Nie jestem przecież aż tak głupia,żeby mi to tłumaczyć. - warknęłam niespokojnie.
-To też ,ale teraz musisz trzymać się z nami. Bo teraz jesteś ich celem. - powiedział spokojnym tonem o dziwo. -Grozi Ci niebezpieczeństwo. Wiedzą ,że jesteś śmiertelniczką - dodał mądrze.
- Ich?- zapytałam cicho. Zmieszana tą całą sytuacją.
-Na razie więcej nie mogę Ci powiedzieć. Bo zanim to zrobię muszę usłyszeć od wszystkich zgodę- powiedział poważnym i łagodnym tonem.
-Ok- mruknęłam szybko. Po czym poszłam na górę. Nie zwracając najmniejszej uwagi czy szedł za mną.
Bałam się ,że ktoś mnie skrzywdzi, ale z jednej strony wiedziałam,że Justin do tego nie dopuści. Tak jak każdy w sumie. Po moim 5-io godzinnym rozmyślaniu, odwróciłam w końcu swój wzrok od okna. Po czym skierowałam się cicho do mojej garderoby inaczej - szafy. Wyjęłam stamtąd sportowy komplet bielizny*, łososiowe rurki i biało-czarną boxerke w paski oraz granatowo- dżinsową kurtkę z ćwiekami na łokciach. Z wszystkim poszłam do łazienki. Wzięłam krótki ,ale za to orzeźwiający prysznic. Po porannej rutynie ubrałam się w przygotowany przeze mnie strój. Lekko zaczesałam swoje wilgotne włosy. Pomalowałam rzęsy maskarą* ,a następnie nałożyłam zielony cień na powieki. Różowym pudrem natomiast posypałam swoje poliki. Uśmiechnęłam się z końcowego efektu i wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Spakowałam wszystkie potrzebne mi książki do torby oraz telefon ,gumy, puder i inne pierdoły. Zeszłam na dół do kuchni. Wtedy mi się przypomniało,że wczoraj było tutaj koszmarnie, a dziś? Wszystko lśniło. Powinnam podziękować Justin'owi bo to na pewno jego zasługa. Lecz go nie było, jak on mógł mnie po tym wszystkim zostawić. Westchnęłam i sięgnęłam po jabłko. Nie mam zamiaru jeść dużo bo i tak napcham się na stołówce. Chodź i tak nie powinnam. Ponownie westchnęłam nakładając moje czarne jak smoła trzewiki. Wychodząc z domu upewniłam się czy wszystko jest zamknięte. Tak było. Przeczesałam ręką swoje włosy , po czym wsiadłam to swojego samochodu. Jadąc do szkoły nuciłam sobie jedną z moich ulubionych piosenek Pink.
Justin's POV
Widziałem nadjeżdżającą Lils. Nie mogę w to uwierzyć jak ona jest piękna. Nigdy nie widziałem tak pięknej przyziemnej* , a żyję już na prawdę długo. Uśmiechnąłem się gdy zdałem sobie sprawę,że przez to jak się jej przyglądałem, zarumieniła się. Kocham tak działaś na dziewczyny. Ponownie uśmiech zagościł na mojej twarzy. Ale znikł gdy zauważyłem Alex'a.
-Był sam.- mruknąłem do siebie. Nie pewnie Lily podeszła i zapytała.
- Gdzie wszyscy.- zmarszczyła słodko brwi. Nie wymiękaj! Usłyszałem denerwujący głosik mojej podświadomości. Wywróciłem oczami w myślach na niego.
-Chodź. -złapałem ją za rękę. Skierowaliśmy się do lasu ,który był nie daleko szkoły. Czyli obok centrum.
-Co my tu robimy?- zapytała dziwnie patrząc się na mnie.
-Wskakuj.-nie odpowiadając jej, zmieniłem temat. Wskazałem na swoje plecy. Popatrzyła się dziwnie na mnie po czym zaczęła nudny babski monolog. Boże zlituj się! - pomyślałem.
-Ja jestem gruba , nie udźwigniesz mnie... -mówiła.
-Jestem.-odwróciłem głowę upewniając się czy nikogo tu nie ma.- wampirem ja wszystko udźwignę, nawet taką małą kruszynkę jak ty.- Jej usta uformowały się w małe "o", ale też wypłynęło z nich zaprzeczenie. Dziewczyny. - Trzymaj się. - szepnąłem jej do ucha. Wzmocniła uścisk. Zacząłem jak najszybciej biec.
Lily's POV
-Trzymaj się.- szepnął mi do ucha. Aż ciarki przeszły mi po plecach. Mocniej zacisnęłam się wokół jego pleców. Nagle z prędkością wiatru poruszałam się po lesie. Myślałam ,że za chwilę umrę. Bałam się jechać szybko samochodem ,a teraz? Normalnie sram w gaciach. Zamknęłam oczy i liczyłam. 1... 2... 3... 4... Zatrzymaliśmy się. Otworzyłam oczy i zeszłam z chłopach. Byliśmy na jakimś pustkowiu dosłownie! Mały domek stał na przeciwko nas. Wokół niego czysta jak śnieg polana. Rozejrzałam się dokładnie aby stwierdzić gdzie jesteśmy. Jednak NIC! Nie wiem kompletnie , gdzie jesteśmy. Może on chce mnie zabić. Co jeśli sen .... okaże się prawdą! - krzyknęłam w myśli.
-Spokojnie kochanie nic Ci nie zrobię i jaki sen?- powiedział najspokojniej jak tylko mógł. No tak zapomniałam ,że wampiry i inne istoty mają tak zwane "dary". Czytanie w myślach. Widocznie on ma i Nina.
- Nie ważne, po prostu powiedz gdzie jesteśmy.- powiedziałam wściekła. Choć nie wiem za co byłam ,ale byłam. Coś czuję , że okres się zbliża.
- Widzisz ten dom.-wskazał na stojący dom przed nami. Centralnie.
- Tak. - odparłam jak była by to normalna rzecz.
-Tam się zawsze naradzamy.- Spojrzał ukradkiem na niego. Pokiwałam głową. Złapał mnie za rękę i ruszył w stronę domku. Zarumieniłam się. Mój brzuch zataczał dużo fikołków. Czułam się jakby stado motyli wirowało w kółko. Jednym słowem tryskałam z radości. W wewnątrz ,bo na zewnątrz zachowałam chociaż "klasę". Jakby nie spojrzeć w tył , znajdowaliśmy się w ... pałacu! Może od "skorupki" wydawał się taki mały,ale za to w środku było przeogromny. Do tego był dostojnie i elegancko ozdobiony. W kolorach złota, srebra, czerni. Było dosyć ciemno w tym "pomieszczeniu" jednak nie przeszkadzało mi to. Szliśmy przez długi korytarz przez ,który nie było nic widać. W końcu znaleźliśmy się na "światłu".
-W końcu jesteście !- wykrzyknął Niall z prawej strony. Przekręciłam głowę. Patrzyłam się ślepo w złoty stolik. Przy ,którym wszyscy moi znajomi siedzieli i.... Pewien chłopak o blond włosach, które były długie ,ale nie dłuższe od czupryny Harr'ego. Miał na sobie brązowo-szarą koszulkę i czarne spodnie z łańcuchem. Ogólnie mogę stwierdzić ,że był pokryty wieloma dziwnymi znakami-tatuażami. Przystojny. Gdy zauważył jak go obczajałam posłał mi zniewalający i zarazem chytry uśmieszek. Typowy Justin. Odwzajemniłam go z wielkim rumieńcem. Gorzej być nie mogło! - pomyślałam.
-Usiądź - wskazała Nina , aby przysiadła się do nich. Bez namysłu ruszyłam do niej. Bawiąc się palcami przy tym. Zrobiłam to o co poprosiła. Siedziałam w ciszy kontynuując to co nie dawno zaczęłam wyczyniać. Ciszę przerwał Zayn.
-Więc wiesz kim jesteśmy.- zapytał a raczej stwierdził. Pokiwałam głową na znak. - Teraz opowiem Ci parę informacji o nas i o całym ty pieprzonym świecie.- zaczął. - Jak już wiesz są wampiry ale nie tylko .... Są i wilkołaki, demony.- przerwałam mu,
-A czarownice?- zmarszczyłam brwi w dziwny sposób.
- To już inna bajka. Są i też łowcy*. Czyli tacy jak on.- wskazał ręką na blondyna.- przygryzłam wargę.
-Możesz mi wytłumaczyć kim oni są?- zapytałam patrząc się na chłopaka.
- Pół anioły, pół ludzie.
-Ohh.- po chwili dodałam.- co więc oni robią?
-Walczymy ze złem -odezwał się przystojny blondyn.
-Dlaczego nie chcesz ich zabić?- wskazałam na wampiry.- Przecież oni to czyste zło, zabi..- przerwał mi Niall.
-My jesteśmy inni , uwież.- powiedział przekonująco.
-To co w takim razie jecie? - wiem jestem strasznie ciekawska.
- Krew zwierząt.-odparł w końcu Justin.- Ale my ich nie zabijamy. Dokładnie to dostarcza nam pewien znajomy.
-Aaa-mruknęłam.- Więc kogo zabijasz?- spytałam, patrząc się na chłopaka.
-Demony , wampiry ale to nie ,które, tylko te złe .-zamyślał się.- Wilkołaki zdecydowanie, lecz ich nie da się zabić od kąt Alex wrócił.
-Ludzi zabijasz?- wyrwało mi się.
-Nie.-zaśmiał się.- Oni nie są niczym winni.- Tak w ogóle jestem Jace...- zrobił pauze.- Wayland.
-Lily Collins, dla przyjaciól Lils- uśmiechnęłam się słodko co od razu odwzajemnił.
Mięśnie Justin'a się napięły
,a temu co znowu? - pomyślałam
- Tak. - odparłam jak była by to normalna rzecz.
-Tam się zawsze naradzamy.- Spojrzał ukradkiem na niego. Pokiwałam głową. Złapał mnie za rękę i ruszył w stronę domku. Zarumieniłam się. Mój brzuch zataczał dużo fikołków. Czułam się jakby stado motyli wirowało w kółko. Jednym słowem tryskałam z radości. W wewnątrz ,bo na zewnątrz zachowałam chociaż "klasę". Jakby nie spojrzeć w tył , znajdowaliśmy się w ... pałacu! Może od "skorupki" wydawał się taki mały,ale za to w środku było przeogromny. Do tego był dostojnie i elegancko ozdobiony. W kolorach złota, srebra, czerni. Było dosyć ciemno w tym "pomieszczeniu" jednak nie przeszkadzało mi to. Szliśmy przez długi korytarz przez ,który nie było nic widać. W końcu znaleźliśmy się na "światłu".
-W końcu jesteście !- wykrzyknął Niall z prawej strony. Przekręciłam głowę. Patrzyłam się ślepo w złoty stolik. Przy ,którym wszyscy moi znajomi siedzieli i.... Pewien chłopak o blond włosach, które były długie ,ale nie dłuższe od czupryny Harr'ego. Miał na sobie brązowo-szarą koszulkę i czarne spodnie z łańcuchem. Ogólnie mogę stwierdzić ,że był pokryty wieloma dziwnymi znakami-tatuażami. Przystojny. Gdy zauważył jak go obczajałam posłał mi zniewalający i zarazem chytry uśmieszek. Typowy Justin. Odwzajemniłam go z wielkim rumieńcem. Gorzej być nie mogło! - pomyślałam.
-Usiądź - wskazała Nina , aby przysiadła się do nich. Bez namysłu ruszyłam do niej. Bawiąc się palcami przy tym. Zrobiłam to o co poprosiła. Siedziałam w ciszy kontynuując to co nie dawno zaczęłam wyczyniać. Ciszę przerwał Zayn.
-Więc wiesz kim jesteśmy.- zapytał a raczej stwierdził. Pokiwałam głową na znak. - Teraz opowiem Ci parę informacji o nas i o całym ty pieprzonym świecie.- zaczął. - Jak już wiesz są wampiry ale nie tylko .... Są i wilkołaki, demony.- przerwałam mu,
-A czarownice?- zmarszczyłam brwi w dziwny sposób.
- To już inna bajka. Są i też łowcy*. Czyli tacy jak on.- wskazał ręką na blondyna.- przygryzłam wargę.
-Możesz mi wytłumaczyć kim oni są?- zapytałam patrząc się na chłopaka.
- Pół anioły, pół ludzie.
-Ohh.- po chwili dodałam.- co więc oni robią?
-Walczymy ze złem -odezwał się przystojny blondyn.
-Dlaczego nie chcesz ich zabić?- wskazałam na wampiry.- Przecież oni to czyste zło, zabi..- przerwał mi Niall.
-My jesteśmy inni , uwież.- powiedział przekonująco.
-To co w takim razie jecie? - wiem jestem strasznie ciekawska.
- Krew zwierząt.-odparł w końcu Justin.- Ale my ich nie zabijamy. Dokładnie to dostarcza nam pewien znajomy.
-Aaa-mruknęłam.- Więc kogo zabijasz?- spytałam, patrząc się na chłopaka.
-Demony , wampiry ale to nie ,które, tylko te złe .-zamyślał się.- Wilkołaki zdecydowanie, lecz ich nie da się zabić od kąt Alex wrócił.
-Ludzi zabijasz?- wyrwało mi się.
-Nie.-zaśmiał się.- Oni nie są niczym winni.- Tak w ogóle jestem Jace...- zrobił pauze.- Wayland.
-Lily Collins, dla przyjaciól Lils- uśmiechnęłam się słodko co od razu odwzajemnił.
Mięśnie Justin'a się napięły
,a temu co znowu? - pomyślałam
~*~
Dowiedziałam się wiele ciekawych rzeczy. Nina , Justin,Zayn, Harry, Niall urodzili się 350 lat temu. Trochę sporo. Jednak ,że wampiry i inne stworzenia powstały jakieś jeszcze 600lat wcześniej. Wampiry powstały na skutek różnych experymentów podobnie jak wilkołaki. Czarownicy to jeszcze inaczej, a łowcy na przywołanie przez pewnych ludzi. Do końca nie usłyszałam tego bo każdy się wypowiadał i było wielkie zamieszanie. Innym słowem jak mawiała moja babcia harmider. Najbardziej zapamiętałam z tego wszystkiego to samo co powiedział mi Justin. Jestem w wielkim niebezpieczeństwie.
----------------------------------------------
komplet bielizny*- stanik,majtki,skarpetki.
maskarą* - inaczej tuż do rzęs.
przyziemnej* -człowiek zwykły najzwyklejszy.
łowcy* - tak nazywają się z filmu "Dary Anioła Miasto Kości " pól aniołowie , pół ludzie- nocni łowcy.
+nowy bohater już jest na w zakładce "bohater"
---------------------------------------
Hej! Dużo tutaj wątków z "Dary Anioła Miasto Kości " prawda? Musiałam, przepraszam ale mam teraz na to taką faze ,że potrafię ten film oglądać codziennie. hahahhah. Myślę ,że chociaż wam przypadnie do gustu- osobom ,które nie lubią za bardzo tego filmu. ;) Ale z Justin jest zazdrosny. Uuuuu! Jeżeli chociaż trochę się spodobał wam ten rodział lub wcale to i tak dajcie komentarz ;d bardzo mi zależy na tych komentarzach ♥♥♥ więc komentujcie ! xdd no i to tyle :***** widzimy sie do kiedys SOON. ;)
przyziemnej* -człowiek zwykły najzwyklejszy.
łowcy* - tak nazywają się z filmu "Dary Anioła Miasto Kości " pól aniołowie , pół ludzie- nocni łowcy.
+nowy bohater już jest na w zakładce "bohater"
---------------------------------------
Hej! Dużo tutaj wątków z "Dary Anioła Miasto Kości " prawda? Musiałam, przepraszam ale mam teraz na to taką faze ,że potrafię ten film oglądać codziennie. hahahhah. Myślę ,że chociaż wam przypadnie do gustu- osobom ,które nie lubią za bardzo tego filmu. ;) Ale z Justin jest zazdrosny. Uuuuu! Jeżeli chociaż trochę się spodobał wam ten rodział lub wcale to i tak dajcie komentarz ;d bardzo mi zależy na tych komentarzach ♥♥♥ więc komentujcie ! xdd no i to tyle :***** widzimy sie do kiedys SOON. ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)