Lily's POV
Siedząc razem z Justin'em w aucie - które "pożyczył" od Harrego bez pytania - myślałam ciągle o sytuacji która miała miejsce w klubie. Próbowałam myśleć o czymś innym, ale to samo przychodziło. Nie ufamy sobie dość dobrze to jest fakt. Justin co chwilę spoglądał na mnie w lusterku. Usta mu się momentalnie otwierały jakby chciał coś powiedzieć, ale szybko rezygnował. Rozmowa to teraz chyba najgorszy pomysł, chociaż, że ta cisza też nie była jak dla mnie przyjemna. Kolejne dziesięć minut drogi siedzieliśmy - bez zmian - w ciszy. Głowę miałam opartą o szybę, a oczy wbrew mojej woli mi się zamykały.
- Już jesteśmy. – powiedział Justin wybudzając mnie.
Spojrzałam się na widok za szybą i ujrzałam dom moich sąsiadów. Odpięłam pasy i miałam już wychodzić, ale...
- Nie wychodzisz? – zapytałam widząc, że chłopak nawet nie drgnął od stanięcia pod domem. Nawet nie wyłączył silnika.
- Mam coś do załatwienia. – odparł obojętnym tonem, a ja wkurzona wyszłam z auta trzaskając drzwiami. Nawet nie obejrzałam się do tyłu, aby zobaczyć jego minę.
Stanęłam przy drzwiach wejściowych i wyjęłam ukryty klucz z doniczki przy drzwiach, ponieważ mój zabrał Justin. Weszłam do wnętrza domu i ku mojemu zaskoczeniu było jeszcze ciepło. Chociaż jeden plus dzisiejszego wieczoru. Rzuciłam się zmęczona na kanapę w salonie i włączyłam telewizor.
Leciał jakiś film akcji z Bruce'm Willis'em więc zostawiłam. Nie byłam zbyt zainteresowana, bo i tak każdy może przewidzieć, że uratuje wszystkich. Oczy mimowolnie mi się zamykały. Chciałam wytrzymać chociaż do przyjścia Justin'a, ale byłam zbyt zmęczona. Morfeusz porwał mnie do krainy snów.
***
Hałas tłoczonego szkła dostał się do moich uszów, a ja przetarłam dłonią oczy i obejrzałam dookoła. Zapomniałam zamknąć drzwi? Nie pamiętam, abym je zamykała .. Było ciemno, a telewizor był wyłączony. Byłam przykryta jakimś kocem, więc uznałam, że to nie był żaden włamywacz. W końcu... Ktoś nieznajomy włamuję Ci się do domu i przykrywa Cię kocem?... Byłoby to bardzo dziwne... A może to ja się nim przykryłam? Nie pamiętam szczerze.
Dostrzegłam jakiś ruch na korytarzu a serce podskoczyło mi do gardła. Wolałam udawać, że mnie tu nie ma, a jeśli ten ktoś wie, ze tu jestem to niech chociaż myśli, ze śpię.
- Cholera. – warknął znajomy mi głos, a ja cicho odetchnęłam z ulgą i wypuściłam powietrze które wstrzymywałam.
- Justin? – mruknęłam cicho. Dalej byłam śpiąca i najchętniej poszłabym spać, ale nie zapowiadało się na to, aby chłopak dał spokój. Hałas który słyszałam chwilę temu znów dobiegł do moich uszów, a ja natychmiast podniosłam się z kanapy.
Przez chwilę kręciło mi się w głowie więc szybko pobiegłam do kuchni w której najprawdopodobniej znajdował się Justin. Zapaliłam światło i to co zobaczyłam było dla mnie szokiem. Rzeczywiście mam mocny sen. Cała podłoga była usłana w szkle i nie było mowy, aby udało mi się przejść na drugi koniec bez butów z grubą podeszwa.
- Co ty tu zrobiłeś? – zapytałam surowym tonem patrząc się na chłopaka. Jego wzrok spoczywał teraz na szklanym przedmiocie który trzymał w ręce. - Zostaw tą szklankę, Justin!
Chłopak bez zastanowienia zmiażdżył szklankę w dłoni. Kawałki szkła wbiły się w jego rękę, ale z jego dłoni nie ciekła czerwona substancja tak jak u ludzi. Nie był w końcu człowiekiem, ale czuł ból. Chciałam do niego podejść, ale nie dało się. O co mu w ogóle chodziło? Po co to wszystko? Chciałam jakoś dostać się do Justin'a więc zaczęłam wierzchem stopy odsuwać szkło na bok raniąc sobie przy tym trochę stopy.
- Nie podchodź do mnie. – warknął stanowczym tonem, ale ja nie zamierzałam się poddać.
- Justin o co chodzi? – zapytałam łagodnie, aby chodź trochę rozluźnić atmosferę.
- To wszystko moja wina...
- O co Ci chodzi? – zapytałam ponownie zbliżając się do niego.
- Ona umarła przeze mnie. – powiedział, a ja spojrzałam się na niego pytająco Nie wiedziałam o kogo mu chodzi, ale przed oczami miałam najczarniejsze scenariusze. - Carmen. – imię wydostało się z jego ust, a ja w zaskoczeniu zakryłam buzię dłonią.
Nie sądziłam że ma na myśli ją... Co się ogółem tam stało? Miał załatwić interesy. Jego życie może było chore, ale nie zamierzałam teraz uciec. Miałam zamiar go teraz wspierać. Podchodząc do niego obiełam go ramionami. Chwilę musiałam czekać, aż chłopak zrobi to samo.
Justin's POV
- Jej brat dowiedział się, że spiskuje przeciwko niemu...
*Flashback*
Razem z Carmen spotkaliśmy się w tym samym miejscu co zawsze. Miała dostarczyć mi nowe informacje które miały pomóc i mojemu gangu i jej samej. Nie sądziliśmy, że będzie tam ktoś oprócz nas.
- Carmen, Carmen, Carmen. – powiedział głos osoby wyłaniając się zza drzew. - Czy to ładnie tak knuć coś za plecami? Swojego brata w dodatku?
Koło nas stanął Alex, a ja byłem w szoku. Jak mu się kurwa udało nas znaleźć!? Nie tylko ja teraz mam przejebane.
- Alex... – mruknęła cicho, ale chłopak jej przerwał.
- No co Alex? Przepraszam, ale zdradzam cały gang dla Bieber'a? To chcesz powiedzieć? – warknął, a dziewczyna zrobiła dwa duże kroki w tył. Nie miała z nim szans. On chciał ją zabić.
- Chciałam dobrze! Zmieniłeś się... Myślałam, że da się ciebie jakoś uratować...
Alex podbiegł do niej, ale ja w samą porę stanąłem pomiędzy nimi. Nie mogłem pozwolić, aby zrobił coś Carmen. Była niewinna.
- Odsuń się Bieber! – warknął i próbował mnie odepchnąć, ale popchnąłem go i prawie upadł. Udało mu się złapać równowagę.
- Bieber, ma imię, wiesz? I jest od ciebie lepszy więc daruj sobie. – powiedziałem, a chwilę potem zaczęliśmy okładać się pięściami. Miałem nad nim przewagę. Leżałem na nim, ale w pewnym momencie się rozproszyłem. Wydawało mi się, że kogoś zauważyłem. Alex wykorzystał to i obrócił nas tak, że byłem pod nim.
Po jakiś pięciu minutach uników i ataków chłopak uderzył pięścią w mój profil, a ja wyczerpany upadłem na ziemię. Chłopak nie tracił czasu... Wyciągnął pistolet i wycelował w swoją siostrę.
- Już nigdy nic nie powiesz. – to było jego ostatnie zdanie wypowiedziane do niej. Próbowałem się podnieść, ale byłem za słaby. Usłyszałem strzał i wiedziałem, że już nigdy nie usłyszę o Carmen Jessice River.
- Z tobą BIEBER policzę się kiedy indziej.
*Flashback*
- Gdy się podniosłem nikogo już nie było. Wziął ciało z sobą...
Lily's POV
Wszystko co mi powiedział, było dla mnie nierealne. Nie mogłam uwierzyć, że Carmen nie żyje. A tym bardziej, że zabił ją jej własny brat. Wszystkie myśli kłębiły mi się w głowie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Chciałam znaleźć jakieś wyjaśnienie tej sprawy i nawet szybko udało mi się coś wymyślić.
- Nie widziałeś jak ją zabija... Może strzelił gdziekolwiek, abyś myślał że ją zabił, a tak naprawdę zabrał ją ze sobą. Może oni to zaplanowali tylko nie rozumiem po co... – Powiedziałam mu o tym jak ja to widzę. Prawie wszystko się zgadzało, ale po co mieliby to robić...
- Chcą abym się załamał. Mimo wszystko Carmen BYŁA ważną osobą w moim życiu. Sądzą, że będę się obwiniał że to przeze mnie Alex ją zabił. Ale nie wiedzą chyba, ze jak na razie mam dla kogo żyć i nie zabije się... – Justin podniósł głowę i wzrokiem chyba czegoś szukał. Teraz zauważyłam na stole czarną walizkę, ale nie miałam odwagi spytać co to jest. Chłopak wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer Zayn'a. Włączył na głośnomówiący i kierując się na korytarz wziął ze sobą walizkę.
Pierwszy sygnał...
Drugi sygnał...
Trzeci sygnał...
- Komu w głowie się poprzewracało aby dzwonić do mnie w nocy? – zapytał głos w słuchawce. Normalnie uśmiechnęłabym się z jego wkurzonego tonu głosu, ale nie w tej sytuacji.
- Mam walizkę. Musimy się spotkać. Zaraz będę razem z Lily więc obudź wszystkich. – chłopak nie czekając na odpowiedz zakończył połączenie. Nie chciałam mieszać się w ich sprawy, ale Justin sam powiedział, ze przyjadę z nim. Ja nic nie mówiłam.
Założyliśmy na siebie skórzane kurtki po czym wyszliśmy z domu zamykając za sobą drzwi. W garażu stało białe lamborghini Justin'a którym najprawdopodobniej mieliśmy jechać do Niny i reszty. Chłopak otworzył i zamknął za mną drzwi samochodu, a ja lekko wykrzywiłam kąciki swoich ust w uśmiech. Czerwono oki szybko zajął miejsce kierowcy i włożył kluczyki do stacyjki. Uruchamiając silnik wjechaliśmy na jezdnię kierując się w stronę domu całego gangu. Miałam nadzieję, że tam uświęca mnie i powiedzą co to za walizka, bo ciekawość zjadała mnie od środka.
_____________________________________________________________
@olesiqq *.*
Boże, przepraszam, że taki krótki i wgl bez sensu. Ktoś dał mi radę, że lepiej jak będą krótsze, bo szybciej się czyta, ale nie za bardzo mi to pasowało. Jakoś udało mi się to napisać :)) Mam nadzieję, że się podoba ;) Komentujcie! Do następnego <3